Oj, jak to dobrze, że jesteście, Dziewczyny!

Ciężko byłoby samej podołać.
Przyjęłam wersję pośrednią, która wygląda w sposób następujący: rano, po spacerze sucha karma okraszona czymś przyzwoitym i pachnącym (dzisiaj wołowina, jutro rozgotowane na klej kurze łapki), wieczorem po ostatnim spacerze sama sucha karma. Niezależnie od tego, który to posiłek żarcie nie stoi dłużej niż 10 minut.
Dodatkowo problem jest taki, że póki co, to muszę pilnować pozostałe mopsie żarłoki żeby nie sczyściły miski biednej głodującej... Wszystkie pieski dostają michę w tym samym czasie, a Bigotka i Beczuszka (tez w początkach pobytu u nas poszcząca) wchłaniają zawartość z prędkością światła, po czym, gdybym nie przypilnowała z cała pewnością zajęłyby się również posiłkiem Pumy.
Olej lniany sama wsuwam, więc podzielę się w ramach próby z Pumą i zobaczymy co to da. Tłuszczu z kotletów czy mielonych u nas nie ma, bo nader rzadko smażymy. Najlepiej by było aby kurze łapki wchłaniała, bo jest tam któryś składnik, co dobrze na stawy robi... Co prawda obcinanie kurzych pazurów mnie brzydzi, ale jestem w stanie się poświęcić dla dobra sprawy...
Wczorajszego wieczora doszłyśmy do wniosku, że sytuacja w domu jest na tyle stabilna, aby Martyna mogła wrócić do własnego łóżka na wysokiej antresoli (do tej pory spała na materacu z mopsami,aby w razie potrzeby móc zainterweniować) i zostawić zwierzyniec samym sobie. No i... wysłuchała godzinnego koncertu Pumy, która nie chciała na poduchach, tylko chciała do łóżka. Szczęściem śpię w innej części mieszkania i nic nie słyszałam, bo pewnie bym się ugięła. Martyna jednak, prócz wielkiego serca, ma zdrowe podejście i wytrzymała (nie wiem jeszcze jak sąsiadka-emerytowana nauczycielka z dołu, ta sama która złapała mnie na skradaniu się bez butów po schodach w czasach gdy Bigotka kupę waliła jak tylko nas posłyszała)! Puma w końcu umościła się na największej poduszce i chrapnęła jak stary dziad. Wierze więc, że wszystko się ustabilizuje. Jednak jakieś lęki muszą we mnie drzemać, bo śniłam minionej nocy, że nie mogłam przejść przez mieszkanie, bo wszędzie rozłożone były psie legowiska i poduszki, a w wolnym miejscach stały puste miski na żarcie.

Mam nadzieję, że to nie prorocze...
Idziemy na spacerek, bo u nas po prostu ślicznie się zrobiło!
