Kefir chyba w odwecie za wczorajsze bieganie złapał kleszcza...
Budzę się rano... zaczynam dzień od kiziania piechów, a tu nagle kleszcz w fałdce na środku czoła Kefira!!!! Tyle się ostatnio naczytałam o chorobach odkleszczowych, że mało na zawał nie padłam. Obejrzałam Grubego dokładnie, Zeusa też, na szczęście więcej tych małych potworów nie znalazłam.
Sama się boję kleszcza usuwać więc wylądowaliśmy raniutko, jeszcze przed pracą u weta. Kefir tak się trząsł z nerwów jak galaretka... na szczęście grzecznie pozwolił lekarzowi usunąć kleszcza. Dostał przy okazji kolejną dawkę Advocat`u. A ja się dowiedziałam, że ten środek działa na różne pasożyty zewnętrzne ale na kleszcze nie... Dobrze, że piechy więcej kleszczy nie złapały na naszych leśnych spacerach, bo ja byłam przekonana, że ten środek je odstrasza/zabija.
Weterynarz powiedział żebyśmy teraz poczekali minimum tydzień z podaniem środka na kleszcze... także spacery po lesie czasowo zawieszamy.
Kefir oczywiście jest teraz wzięty pod lupę... mam nadzieję, że nie będzie żadnych komplikacji po tym kleszczu.
Jeśli wszystko będzie ok, to po majówce umówimy dokładną datę kastracji. Na zabieg czeka się ok tygodnia więc myślę, że w połowie maja chłopak już będzie po wszystkim.
Chciałam dziś pochwalić Kefirka, że od dobrego tygodnia w ogóle nie sika w domu, a dziś po powrocie zastaliśmy zasikane wszystkie miejsca na które wcześniej sikał... chyba odreagował sobie stres u weterynarza.
Ta mina w gabinecie mówi wszystko.

PS.
Tak przy okazji wizyty u weta naszła mnie myśl o szczepieniu i tutaj pytanko do Alginy lub Zarządu, jak tam kwestia dotychczasowych szczepień Kefira?