Jeszcze 2 dni urlopu i chociaż obiecałam sobie, że na neta nie wejdę, tak jednak dzieciaki połozyłam spać, mąż tez się położył...a ja się w południe przespałam więc teraz pewno będę jak nocny marek chodziła

Okazało się, że cała adopcja była dla nas czymś bardzo naturalnym. Nigdy bym nie spodziwała się, że na drugim końcu polski czeka na nas kolejny członek rodziny! Bylimy padnięci po powrocie do Poznania od DT. Achilles podróż do Poznania zniósł dobrze. Ale już w Poznaniu było ciężej. Jak my przyjeżdzamy, przyjeżdza też cała rodzina i chyba było dla niego za dużo ludzi. Chociaż każdy go głaskał i tulił, to wydawał się trochę zagbiony. W drugi dzień trochę ożył, chociaż i tak upatrzył sobie jeden pokój jako centrum dowodzenia i nie zabardzo był chętny żeby wychodzić...no chyba, że słyszał, że otwieram drzwi do altany to leciaaaał za mną byle wyjść na dwór.
Na 3 dzień uzurpował sobie lewa stronę kanapy...Nikomu to nie przeszkadzało, a wyglądało przezabawnie jak chłopy siedziały a z nimi Achilles
Jedyne co nas martwiło to drżenie głowy. Incydenty pojawiały się rano, ale niecodziennie. NA razie mamy zpokój.
W sobotę wyjechaliśmy do NL. Podróż bezproblemowa. Już w naszym domu poczuł się dobrze. Je, wychodzi na ogród, na spacery - po prostu pies idealny! Chrapanie unosi się w całym domu.
Aha...uzurpował sobie prawą część kanapy
