Barbie ciągle na lekach

Łapa przednia lewa goi się, a następnie ranka między palcami pęka i zaczyna się od nowa

Ewa, proszę o nazwę tego leku wspomagającego, o którym rozmawiałyśmy telefonicznie. Może zasugeruję to wetce i w końcu problem zniknie. Badania tarczycowe odsuwają się w bliżej niekreśloną przyszłość. A mnie wizja przechodzenia kolejnej cieczki razem z Barbie zaczyna lekko przerażać. Na tę chwilę bowiem nic konkretnego nie wiemy. Wetka poleca uzbroić się w cierpliwość... A mnie zaczyna jej brakować. Anemiczność wprawdzie została opanowana, ale to jedyna dobra informacja jeśli chodzi o sprawy zdrowia.
Jeśli chodzi o psyche i emocjonalność to jest fantastycznie:
Barbie na spacerach zapomina, że ją boli łapa i galopuje fanatycznie goniąc gołębie. Dzikiemu pędowi towarzyszy gulgoczące, szczęśliwe poszczekiwanie, a tylne nogi wraz zadkiem rytmicznie wyrzucane są w górę wraz z wykonywaniem kroków galopu. Nigdy wcześniej u żadnej z moich mopsi czegoś takiego nie obserwowałam. Beczuszka jest zdegustowana takim zachowaniem Barbie i patrzy na te jej "wygłupy" z pewnym zażenowaniem. Beczuszka bowiem gołębi się brzydzi. Wie, że to latające szczury, które należy omijać łukiem wielkim. Wymownym spojrzeniem daje znać, iż uważa, ze mopsia dama może darzyć jakimś afektem (biorąc pod uwagę skrzydlate) jedynie miejskie wróbelki. Obserwuje je z zachwytem siedząc w promieniach słonecznych (jakby mogła to założyłaby nogę na nogę!

). Bigotka zaś nie ma czasu na takie ekstrawagancje jest bowiem nad wyraz zajęta pilnowaniem... moich nóg. Ma stres wielki jak jest spuszczona ze smyczy. Odchodzi tylko na odległość metra by móc przysiąść w wiadomych celach...Jak tylko dokona tych ablucji wraca i idąc pluje mi ciepłym oddechem w łydki bezustannie plącząc się pod nogami. Tak wyglądają nasze spacery. Sytuacja diametralnie zmienia się w domu: Barbie natychmiast maszeruje dziarskim krokiem na poduchy i wyleguje się bądź śpi, za to Bigotka ciągle jest w ruchu, znosi zabawki, zaczepia mnie chcąc się bawić, goni koty, słowem budzi się w niej aktywistka, natomiast słodka Beczuszka chce na kolanka. Od opisanego stanu rzeczy jest je w stanie oderwać jedynie psia miska. Jedzą bowiem wszystkie tak samo zachłannie, na wyścigi wymiatając wszystko, co do ostatniego okruszka, a następnie sprawdzając czy aby w innych niż swoja miskach, nie zostało jeszcze coś do schrupania. Wszystko to obserwuje bacznie nasza kochana Bona.
PS. Koty ogłosiły chwilowe zawieszenie broni i przestały lać w psie legowiska, ale roboty wcale nie jest znacząco mniej, bo z psiej zgrai właściwie tylko Bigotka jest zdrowa. Barbie walczy z lewą łapą, Beczuszka ciągle z moczem niedomaga, Bona wczoraj naderwała sobie pazur (krew lała się obficie - sytuacja już opanowana, ale musiałyśmy do wetki), a ja niweluję objawy własnej rwy kulszowej. Słowem, życzcie nam zdrowia
