Witam,
Na początku chciałam przeprosić w imieniu swoim matki ojca brata że zaniedbaliśmy forum, ale nie tłumacząc się mieliśmy bardzo ważne sprawy na głowie a mianowicie chorobę mojego braciszka i ciężką walkę o niego i jego życie ( nie przesadzam ... )
a więc po kolei zaczęło się w listopadzie kiedy to mój Bracik doznał urazu rogówki ( nie wiadomo czy krzak czy ja podczas namiętnego układania mu się na głowie do snu nie drasnęłam go pazurkiem ) , zrobiło mu się owrzodzenie, dostał antybiotyki ( metacam ) oraz previcox no i kropelki do oczu. Założyli mu kołnierz i tak bidulek w kółko jeździł do weta z matką na kontrole i cierpiał będąc długo długo puzonem ( dalej jest ) bo słabo się goiło . no ale jakby tego było mało w Wigilię jak pojechaliśmy do babci dostał biegunki, która trwała prawie 3 tygodnie, matka wzięła urlop bo przecież ja sama nie dałabym rady i tak ten cały czas biegała z Luśkiem góra dół po kilka razy na dzień na noc, lub po 15 razy myłyśmy podłogę ....ech a z niego cały czas lała się woda... ja jadłam w tajemnicy bo w pewnym momencie już jeździli codziennie do weta bo Lusiek odstawił jedzenie i potrzebne były kroplówki ( nie jadł 8 dni, nie wiem jak to zniósł ... ) w między czasie odstawili mu leki bo może przez to, zrobili badania czy antybiotyk nic nie uszkodził i wyszedł mu bardzo wysoki mocznik i kreatynina, więc problemy w nerkami

i niedoczynność tarczycy ( jemy do spółki fortyron ) , później miał powtórzone badania jak biegunka zaczęła być 3 razy na dobę a nie 15, kreatynina w jak najlepszej normie, mocznik wysoki, ale w sobotę powtarzamy badania i trzymajcie kciuki bo może i ten mocznik się poprawił, wet stwierdził że miał jeszcze wtedy stan zapalny... i dlatego wyniki złe... ale matka powiedziała że jak Lusiek zrobił w 65% foremną kupę (teraz jest już 00% formy ) to była najszczęśliwsza na świecie. ale co było z jedzeniem nic nie tykał , miał jeść renala ale nic a nic, nawet kurczaka nie chciał wołowiny, dopiero matka załatwiła wiejską kaczkę i się wziął za jedzenie a teraz już nawet je renala ale troszkę ryżu z kaczką musi być
przepraszamy raz jeszcze ale matka albo myła panele albo na nich siedziała i płakała z bezsilności bo już był taki słaby że nie miał siły chodzić wywracał się na spacerach i nawet nie leżał tylko cały czas siedział w kuchni, ale matka powiedziała że jestem siostra na medal bo ja siadałam przed nim i służyłam jako podpórka
teraz zrobimy badania a więc trzymajcie kciuki, kupa i apetyt wróciły do normy ( aż za bardzo bo awantury są o jedzenie jak nie wiem

)i oczko się goi
P.S. mam nowe szelki ale sklepowe dla bezpieczeństwa mojego bo nie było czasu ani głowy do tego po za tym Lusiek nas zbankrutował ale w lutym mam obiecane
