Zgadzam się

po śmierci mojej ukochanej buldożki, nie chciałam już żadnego innego psa. Mieliśmy i mamy amstaffa i mieszańca dalmatyńczyk -uratowanego przed śmiercią . Po miesiącu od odejścia Tory, stwierdziłam że za pusto jest w domu bez "pierdzioszka" i dałam znac znajomej ( pracuje w schronisku) że jakby miała jakaś bide buldogowatą to My chcemy . Pisałam jej że chyba chciałabym teraz angola. Zadzwoniła po jakimś czasie ,rozrzalona na świat i ludzką głupotę z informacją o biednej buldożce francuskiej ,babci wyrzuconej z pędzącego auta
I mówi do mnie , Marta wiem że chciałaś angola, w sumie to dzwonię żeby się pozalić i w gole ,na co jej odpowiedziałam -Justyna nasze zdanie znasz - jak dla nas możesz przywieźć ja już dzisiaj . No i takim sposobem "dorobiliśmy się " babci (zanim do nas trafiła przeszła jeszcze przeboje ,szkoda pisać -kolejna głupota ludzka niestety nie zna granic ). Ale zanim do nas trafiła byliśmy już po wizycie przed adopcyjnej .
Pewnego dnia dzwoni do nas Kasia, mowi że są dwa psy a raczej pies i suka i czy byśmy nie chcieli dać ,chociaż jednemu DT. Krótki rekonesans co i jak a decyzja i DT podjęta w chwilę

,decyzja o DS w 50% została podjęta w chwili otrzymania od Kasi mmsa ,a kolejne 50% jak Jasiek nam ją przywiózł z Warszawy. Wysiada z auta i mówi " ej chyba już jej nikomu nie oddamy ,to już naszą parówka "
Myślę, że ktoś tam na górze ,maczał w tym swoje palce - żebyśmy i my i ona trafili na siebie

_________________
My i oni ------ duet idealny
