Ahoj!
U Rolady typowo różne rewelacje. A dokładniej to rewelacje i "rewelacje".
Lato to zdecydowanie jego ulubiona pora roku. Całe szczęście upały mu niestraszne, a nawet sam usiłuje katować się opalaniem przy 30*C. Choć - szczęśliwie - rozsądek sam nakazuje chować się do domu po pierwszym dysznięciu sapnięciu. A jak się przyśnie przy opalanku, to matka czuwa!
Poza korzystaniem ze słońca, Rolada ma coraz częściej okazje do działkingu, co w mopsim języku oznacza forsowanie ogrodzenia kompostu, wcinanie trawy, ganianie przy płocie, obszczekiwanie gości, zjadanie okruszków spod stołu, wylegiwanie na trawie, polowanie na dzikie zwierzyny, zabawy z mopsem od rana do nocy, grillowanie, kombinowanie, cwaniakowanie, przygód szukanie.
Humor Roladzie w pełni dopisuje, duch wakacjowicza i wycieczkowicza może się w końcu wyszaleć, ale zdrowie niestety trochę nie teges
Podczas "rutynowych" (tzn. po 3 miesiącach) badań krwi zdecydowałam się "ot tak" zrobić badanie SDMA. Niestety norma została znacznie, znacznie przekroczona, co świadczy o uszkodzeniu rolciowych nerek

Nie chcę się wymądrzać, szczególnie w wątku Rolady, już mam może spaczenie "zawodowe"

ale mega mega mega zachęcam do robienia kontrolnych badań u naszych psiaków. My standardowo co pół roku, ale teraz tak wyszło że co 3 miesiące. Np. SDMA jest parametrem, który często zaczyna rosnąć, zanim zaczną rosnąć pozostałe biochemiczne parametry nerkowe i można zacząć działać zdecydowanie wcześniej. Wg mnie warto go co jakiś czas dodawać do ""zwykłych", kontrolnych badań, bo może się okazać naprawdę cenny...
Anyway. Następnego dnia zbadaliśmy ciśnienie u kardiologa i pomiar wykazał nieduże nadciśnienie, które to miejmy nadzieję właśnie odpowiada za uszkodzenie nerek. Aktualnie bierzemy inhibitory ACE, zmniejszając ciśnienie. Po miesiącu lecimy na badanie kontrolne żeby sprawdzić, czy z kolei inne parametry nerkowe przez inhibitor nam nie skoczyły. Po miesiącu znów kontrola SDMA i zobaczymy... już nie mogę się doczekać tych kolejnych badań, mam nadzieję że tym razem typowe rolkowe komplikacje nas ominą
Poza tym w siuśkach pojawiła się krew (jeszcze tydzień temu jej nie było...) i mini infekcja. Infekcja już zażegnana, z krwią pożegnać się nie mogliśmy. Płukaliśmy, cewnikowaliśmy i aktualnie jest wporzo. Białkomoczu na szczęście też nie ma, siuśki z punkcji pęcherza doszły już do stanu prawie-idealnego.
Tak więc siuśki, pęcherz i siusiak również do stałego monitoringu.
Natomiast z uwagi na różne inne epizody padaczkowo-niedowładowe, o których żal już pisać, w poniedziałek jedziemy do dr Bocheńskiej do Wrocławia obadać co ta Rolada znowu nam wymyśla.
Najważniejsze, że humor dopisuje. I przy okazji wyszło na jaw, że Rolada znów robi się kiełbasą i waży tyle, że aż wstyd wpisać

ale słowo daję, nic po nim nie widać, a i podjadać nie ma szans ;P dziwne rzeczy, naprawdę podejrzane
