Lolka jak już choruje to tak na maxa a jak , lubi wydoić rodziców w klinice i cieszy ją panika matki dobrze ,że jak to nasi weci mówią mamy już złotą kartę stałego klienta . Zaczęło się z 1,5-2 tyg temu biegunka- krwi placek - panika badania kału pełne + test na lamblie zrobiony dwa razy dla pewności , bo już miałam wizję,że to na pewno lamblia albo kolejny raz włosogłówka , dostaliśmy też leki no ale nic zero poprawy, dalej brała węgiel i antybiotyki ale była poprawa tylko na chwile i znowu, więc uparłam się na usg bo może coś zjadła w końcu to Lola- też zero nic czysto tylko zagazowna więc dostała leki rozkurczowe ale nadal to samo zero zmian (nie wspomnę jak wygląda mieszkanie :p), no to może badanie krwi i hormony - no i jak się okazało niestety leki na tarczyce działają ale powoli i musimy zwiększyć dawkę, wczoraj dostała zastrzyk z innym antybiotykiem a dziś zadowolona z siebie zrobiła piękną kupę zwartą nawet podbiegła się pochwalić.
Z zabawnych sytuacji mamy w klinice rejestracje i Kuba akurat jechał na badanie z Lolą (badanie kału) mówi do Pani : ja Lola i klocek przyjechaliśmy na badania a pani w rejestracji w imieniu psa wpisała klocek.
W sumie ta sama Pani która zamiast Plama pisze Lama

.
A tak po za tym,że wyniki książkowe wszystko dobrze , oprócz problemów z tarczycą
No i przymierzamy się do prezentów na 2 rocznicę naszego wspólnego życia i 9 urodziny Loli <3 robimy dość duże zakupy ciocia Nika nam pomaga.
Zdjęcia wrzucę w weekend.