Nika jak wparuje trzeci angol to się sama zgłoszę do psychiatryka. Żyje nam się zupełnie przyzwoicie. Mamy swoje wzloty i upadki. Przeżyliśmy przetokę na odbycie Rony, wrzody na rogówce Reda, nawracające, leczenie tychże, aż w końcu operację korekty powiek. Kiedy wydawało mi się, że już nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć Red mi wyłysiał plackowato, symetrycznie, po bokach, bardzo nieestetycznie. Doktór przebadał i stwierdził, że niedoczynność tarczycy i tak się bujaliśmy z 3 miechy, żeby dostosować dawkę hormonów i naprostować. Udało się, ale okazuje się, że ta wszędobylska sierść wcale tak chętnie nie odrasta i czasami placki łyse zostają. Odprawiałam modły i mieszałam różne specyfiki, którymi Reda raczyłam i udało się. Odrosło wszystko, wszędzie i bez przebarwień.
Red bardzo zmężniał po tych hormonach, czasami nawet wydaje mi się, że lekko przytył. Ograniczamy więc podjadanie między posiłkami. Dodatkowo życia nie ułatwia nam fakt, że Red nie jest typem aktywnym. Gardzi jakąkolwiek formą aktywności fizycznej.
Red posiada do tego osobniczą funkcję niemożności wyjścia na zewnątrz w przypadku deszczu. Mam wrażenie, że mokra trawa go parzy. Nie wyjdzie i koniec.
Ps1. Nie wiem jak to jest możliwe, ale teraz Rona wylewa wodę z misek!!!! Mam wrażenie, że Red ją w psim języku namawia, że to super zabawa, więc mam powtórkę z 2015, czyli notoryczna powódź.
Ps2. Sorry za niewyprasowaną pościel, ale nie ma czasu na prasowanie, jak jest powódź
. 
