Witam ponownie

Cza Cza między 7:30 a 16:30 (narzeczony w pracy) jest cudna

mogę z nią zrobić wszystko podnosić, oglądać uszy czy zęby, czyścić łapki po spacerze, kąpać...
Dziś była kąpiel podwójna

na pierwszym spacerze po kąpieli, położyła się plackiem w pierwszej błotnistej kałuży którą mijaliśmy więc po powrocie znów wylądowała w wannie.
Poza taplaniem się w kałuży spacery z nią to czysta przyjemność, w pierwszej chwili jak zapinam jej smycz, to pada plackiem na podłodze i udaje martwą z nadzieją, że trupiaka nie biła smyczą, ale po chwili, obserwując entuzjazm spacerowy Zeusa daje się wyprowadzić z domu. Na smyczy w ogóle jej nie czuć, idzie 20-30cm od nogi i dalej się nie odsuwa. Mijane psy chętnie i grzecznie poznaje. Mijane na ulicy obce kobiety mogą ją głaskać po kilku sekundach, ale jak mija nas mężczyzna, to od razu się spina.
Odwiedziły mnie dziś w mieszkaniu 2 koleżanki i mimo, że zostały obszczekane przy drzwiach również spokojnie mogły ją po chwili pogłaskać

niestety próba pogłaskania w jej obecności Zeusa albo kota powoduje, że momentalnie ujada i szarżuje na kogoś. Tylko ja mogę go głaskać, chociaż widać, że jest zazdrosna, na mnie nie szczeka, ale próbuje wciskać się między mnie a Zeusa

Z pozytywów: chyba powoli przekonuje się, że nie będzie już chodziła głodna i spragniona, bo mniej broni misek i mimo, że kiedy Zeus chce się napić odruchowo startuje w kierunku miski żeby zagrodzić mu drogę, teraz już daje się ją odwołać.
Dziś zwierzaki po raz pierwszy zostały w domu same, co prawda tylko na ok 45 minut, ale udało się im nic przez ten czas nie zniszczyć.
Także generalnie cud, miód i orzeszki... niestety tylko do 16:30. Po powrocie Sebastiana z pracy piekło

szczekanie, warczenie, szarżowanie, gryzienie po łydkach.
Sebastian próbował dać jej dziś z ręki kawałek mięsa z kurczaka, ukucnął z przysmakiem, Cza Cza poszczekała, poszczekała, ale w końcu podeszła, wzięła ostrożnie mięsko a sekundę potem ugryzła go w rękę mimo, że nawet nie drgnął.
Próba odseparowywania jej na kilka minut w innym pomieszczeniu jak się tak zachowuje kończy się tym, że za którymś razem ze złości zaczyna niszczyć wszystko co ma w zasięgu pyska.
Robimy co możemy, ale bez pomocy behawiorysty chyba nie damy rady

Boję się, ze robimy coś źle i nie będziemy w stanie jej pomóc
