Witajcie,
U nas wszystko jak najlepiej. Trzymamy wagę na poziomie 24 kg, ani grama więcej ani mniej. Poranne jak i wieczorne rytuały bez zmian. Spacerki po 1,5 km z rana i wieczorem nie robią na Panu Bulwie większego wrażenia. Spokojnie, dostojnie, bez ciśnienia, bez biegania sobie chodzimy. To tu siknie, to tu coś wyniucha, pełen spokój. W deszczu i po nim grzecznie daje sobie wyczyścić łapy do sucha, czasami jak się zagrzebie w błocie, to od razu po spacerze do wanny i myjemy. Jak go tylko podniosę zamienia się w słup soli, bezruch totalny. Tylko gałki oczne się ruszają, co ten stary wymyślił. Po umyciu i wyciągnięciu z wanny, głupawka w łazience. Zabawa w gryzienie ręcznika, skakanie, szarpanie ale oczywiście wszystko jak najbardziej w pozytywnym wymiarze.
Po wcześniej opisywanych oznakach agresji nie ma żadnego śladu. Jak przychodzę z córką do mieszkania to chętnie podejdzie, przywita się, asystuje.

coraz to częściej, jak tylko jest u mnie córka, to własnie ona daje mu jedzenie, zmienia wodę, daje smakołyki, rzuca zabawki itp.


ich zbliżenia nie wywołują już u mnie spięcia i nerwów że coś się może wydarzyć niedobrego

Ten etap mamy już /mam nadzieję/ za sobą
Z końcem września byłem na wakacjach a Vespin trafił do hotelu dla psów. Umowa podpisana, legowisko i michy z domu zawiezione, coby czuł się choć trochę lepiej na obcym i czuł choć trochę domu. Zwróciłem właścicielowi uwagę że musi podchodzić pewnie do niego, ściągając czy też zakładając mu szelki. Zanim dojechałem do Katowic na lotnisko dzwoniłem tam ze trzy razy. Hahahha. Okazało się że obawy były całkiem niepotrzebne. Gość codziennie wysyłał mi zdjęcia Vespina, jak biegał, jak bawił się z nimi wraz z ich dwutelnim dzieckiem. Żarcie wymiatał całkowicie. Generalnie ZERO jakichkolwiek wpadek, agresji czy nerwów. Radość po moim powrocie nie do opisania. Kuźwa, zadreptał i wymemlał mnie całkowicie. Szczęścia cała kupa. Całą drogę do domu nie siadł w aucie, tylko przebierał z nogi na nogę. W domu druga cześć przywitania. Szczęśliwy jak nigdy. Krok w krok z mną

Widać że się już całkiem odnalazł i otworzył przy mym boku. Jak się wkurzę to też to dobrze potrafi odebrać. Jak coś zapieprzy do swojego legowiska, czy to bluzę, czy kapcia, to oczka niewinne jak ten kot ze Shreka. Nie zdarza się to często ale jednak coś tam zaiwani od czasu do czasu

Czy jak na spacerze złapie coś co ludzie rozrzucają, chleb, jakieś kostki to od razu mu łapę w japę wstawiam i grzebię. Niechętnie się wtedy dzieli ale cóż, takie życie
Jak już jesteśmy przy żarciu to zmieniliśmy karmę z Lukulusa na Simpsona. Sierść zrobiła się mega błyszcząca i nie sypie się wcale. To akurat chyba nie po karmie, być może pora roku, ale naprawdę jest poprawa. Z czystym sumieniem mogę ją polecić. W sensie karmę. Od czasu do czasu dostaje jogurcik, marcheweczkę, jabłuszko lub całe surowe jajko. Co za radość jest wtedy. Micha opróżniona raz dwa, w tempie zastraszającym. Poniżej dowód.
Filmik ->
https://www.youtube.com/watch?v=d4TcQN5QEZEŻeby nie było. Jemy dwa razy dziennie

i głupawka przy której wymiękam jak go tylko widzę. To taka ciapa, śturmok. Nawet jak ucieka to tak pokracznie i nieporadnie że nie sposób się nie uśmiechnąć. Za każdym razem mamy z młodą zaciesz.
Tu akurat próba zważenia gałgana

filmik ->
https://www.youtube.com/watch?v=9JYRnBG08dcSą i chwile zadumy miedzy drzemkami

filmik ->
https://www.youtube.com/watch?v=5ZaLQxShPaYi na koniec, tradycyjnie parę zdjęć

"Weź się stary z tym aparatem odpieprz"

"moje wyro, tylko moje. Stary na drugą sofę albo na podłogę"

"wysiurany, najedzony, to znów można się położyć"


pozdrawiamy Wszystkich forumowiczów
